Relacje

Zdjęcie ślubne Marii i Teodora Warcopów, 1937 r.
Źródło: archiwum Kristíny Jurčikové-Warcopové
Maria Warcop
Śmierć Teodora Warcopa w relacji żony

Mój mąż wyszedł wcześnie rano, aby malować u dentysty Siwego pod wzgórzem. Wstałam i poszłam za dom, żeby zabić koguta na niedzielny obiad. Wtedy zaskrzypiała furtka. Weszłam do sieni, a tam żandarm Sattler i jeden gestapowiec. Pytali o mojego męża. Powiedziałam, że poszedł do lekarza. Wsiedli do samochodu i pojechali z powrotem do Żywocic.

Jeszcze nie zniknęli z pola widzenia, kiedy zobaczyłam, że mój mąż wraca i idzie prosto do warsztatu. Natychmiast powiedziałam mu, że szuka go gestapo i żeby się gdzieś ukrył. Był zdziwiony i powiedział, że nic nie zrobił. Chciał się przebrać i pójść do kościoła, żeby jak wrócą, nie zastali go w domu. Wzięłam konew na mleko i poszłam do domu jego ojca w Żywocicach, żeby dowiedzieć się, co się dzieje. [...] Kiedy wchodziłam na ścieżkę prowadzącą do mostu, przed dom zajechał samochód. Wysiedli z niego gestapowiec i żandarm Sattler. Zanim do nich dotarłam, wyprowadzali mojego męża. Był blady i pośpiesznie się ze mną pożegnał. Wepchnęli go do samochodu i odjechali. Bawił się z dziećmi w domu, kiedy po niego przyszli. Musiał położyć je na kocu, a gestapowiec zadzwonił do lokatorki Słowikowej, żeby miała oko na dzieci. Starsza córka miała wtedy cztery lata, a młodsza zaledwie dwa miesiące.

Zabrali dziadka Warcopa na Kopiec Błędowicki i tam czekali, aż przyprowadzą męża. Widział, jak go wiodą i błagał, żeby jego zastrzelili, jest stary, podczas gdy jego syn ma dwoje małych dzieci. Gestapowiec mówił płynnie po czesku i odpowiedział, że więcej skorzystają, jeśli zastrzelą młodego. Podjechali trochę dalej niż leżało ciało Barona, wyciągnęli męża i popychali go przed sobą. [...] Odepchnęli go i kazali iść w stronę lasu. Opuścił głowę i szedł w stronę lasu, przyspieszając kroku. Padł strzał i mąż przewrócił się. Następnie usiadł i krzyknął przeraźliwie, chwytając rękami trawę. Zabójcy odwrócili się, jakby chcieli odejść, ale wtedy jeden z nich wrócił i strzelił do niego ponownie. [...] Po wojnie byłam świadkiem w sądzie w Ostrawie. Rozpoznałam gestapowca, który był wtedy u nas, on też mnie rozpoznał i przyznał się, że zastrzelił mojego męża.

* * *

Zdjęcie ślubne Florentyny i Henryka Bujoków, 1929 r.
Źródło: archiwum Bronislava Bujoka
Florentyna Bujok
Śmierć Henryka Bujoka w relacji żony

Mieszkaliśmy w Błędowicach Dolnych tuż przy granicy z Żywocicami. Przyszli do naszego domu przed piątą rano i mocno walili w drzwi. Mój mąż ich wpuścił. Było ich pięciu lub sześciu, wszyscy w mundurach. Zażądali okazania volkslisty. Potem przeszukali dom, przewrócili wszystko i kazali mężowi się ubrać. Podałam mu jego ubranie. Mąż wyjął trochę pieniędzy, zatrzymał trzydzieści marek i wręczył mi resztę. Gestapowiec zobaczył to i uśmiechnął się.

Potem wyszli. Mąż zawołał z podwórka „Z Bogiem!” i gestapo zatrzasnęło drzwi. Nie wolno nam było opuszczać domu. Widziałam tylko przez okno, jak wychodzili, jak głowy gestapowców i głowa mojego męża znikały w polu zboża. Odwróciłam się od okna i wtedy padł strzał.

„To pewnie partyzanci w Osikach strzelają” – mówiły dzieci. Dopiero dwunastoletnie dziecko od Przybyłów powiedziało nam, że ktoś tam leży martwy. Wtedy przyszła sąsiadka Wacławikowa, której również zastrzelono syna i powiedziała: „Nie wolno ci płakać! Nie wolno tam nawet iść, tam strzelają!”. Widzieliśmy, jak go zabierano. Na polu pozostał kapelusz po nim.

* * *

Zdjęcie ślubne Marii i Karola Hawlików, 1933 r.
Źródło: archiwum Marty Mikulowej
Maria Hawlik
Śmierć Karola Hawlika w relacji żony

Dziś rano obudziły mnie strzały. Około szóstej przyszła do nas gospodyni Tomisowa, mówiąc, że rozstrzeliwują wszystkich, którzy nie mają volkslisty. Poradziłam mężowi, żeby się gdzieś schował, bo inaczej jego też zastrzelą. Rzeczywiście gdzieś się schował, długo go nie widziano.

Wrócił do domu około 8:30. W wiosce było już cicho, nie było słychać strzałów. Myśleliśmy, że to już koniec. Mąż położył się na chwilę do łóżka, aby odpocząć przed popołudniową zmianą. Pół godziny później przyjechało dwóch gestapowców w towarzystwie obcego żandarma. Chcieli volkslistę. Żandarm tłumaczył. Potem kazali mojemu mężowi iść z nimi, zabrali go tak po prostu, w koszuli i spodniach. Zastrzelili go za stodołą Szymszy.

O śmierci męża dowiedziałam się dopiero tuż przed południem, kiedy zobaczyłam przez okno, jak mój sąsiad Szelong wywozi jego zwłoki na taczce. Nawet nie poszłam go zobaczyć. Byłam dwa tygodnie po porodzie, a jego śmierć ciężko odchorowałam.

* * *

Zdjęcie ślubne Emílie i Josefa Dudów, 1925 r.
Źródło: archiwum Zdeňka Dudy
Emilie Dudová
Śmierć Josefa Dudy w relacji żony

Mój mąż chciał pójść w sobotę do gospody zobaczyć zastrzelonego Mokrosza, ale potem zdecydował się nie iść i poszedł pracować do Błędowic-Podlesia. Tam już mówiono, że w Żywocicach będzie strzelanina. Poradziłam mu, żeby pojechał na jakiś czas do mojego brata w Błędowicach Górnych, w Protektoracie. Mój mąż powiedział, że się nie boi, że nikomu nic nie zrobił. Poszedł spać, ale był niespokojny.

Rano jeszcze spałam, kiedy mój mąż powiedział: „Strzelają”. Wyjrzeliśmy przez okno i zobaczyliśmy, że gestapowcy nadchodzą już od Chodury. Mąż szybko zaczął się ubierać, ale ledwo zdążył naciągnąć spodnie i założyć buty, oni już tu byli. Pytali, czy nazywa się Duda i czy ma volkslistę. Powiedział im, że jest Czechem. Dwóch gestapowców przyszło do kuchni, a cała grupa stała na zewnątrz, w tym żandarm Sattler. Znałam go i chciałam do niego pójść, ale mnie nie wypuścili i kazali zamknąć drzwi.

Widziałam przez okno, jak prowadzą mojego męża w stronę lasu. Popychali go, żeby szedł szybciej. Kiedy znalazł się jakieś pięć metrów od nich, gestapowiec strzelił mu w tył głowy. Kula przeszła przez jego głowę, zginął na miejscu.

Później przyszła kolejna grupa gestapowców. Chcieli zabrać naszego woźnicę, ale on był z Protektoratu. Pytali też o mojego męża. Powiedziałam im, że nie żyje. Rano starosta Mokrosz posłał nas po konie potrzebne do wywiezienia zwłok. Nasz woźnica pomagał je zabrać i zawozić do Orłowej.

Relacje za: Mečislav Borák, Świadectwo z Żywocic, Český Těšín 2022